Instytucja sędziów pokoju może się okazać droga w utrzymaniu i nie przynieść istotnej poprawy sytuacji w sądownictwie – mówił w Polskim Radiu Lublin wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski.
W Sejmie trwają prace nad wprowadzeniem sądów pokoju. Miałyby one zajmować się najprostszymi sprawami, a orzekać w nich mieliby sędziowie wybierani w wyborach powszechnych na sześcioletnią kadencję.
Według Romanowskiego idea jest szczytna, ale lepsze efekty przyniesie rozwijanie mediacji sądowej. – Dużo środków, dużo wysiłków, dużo pieniędzy na system, w którym sprawy będą w niewielkim zakresie rozpatrywane. Nie chciałbym, żeby ta instytucja została zdewaluowana i stała się trochę instytucją drugiej kategorii. W wielu państwach to bardzo różnie funkcjonuje. Mi się podoba rozwiązanie chociażby portugalskie, gdzie ten sędzia pokoju jest trochę takim mediatorem. Wychodząc od mediacji sądowych moglibyśmy osiągnąć znacznie więcej niż wprowadzając takie rozwiązania, które też są obce naszej tradycji.
W ocenie wiceministra Romanowskiego nie wystarczy – jak zakłada projekt – żeby sędzia pokoju miał wykształcenie prawnicze. Jego zdaniem powinien mieć autorytet w danej społeczności.
Sejmowa podkomisja zakończyła wczoraj merytoryczne prace nad projektem ustawy wprowadzającej sędziów pokoju. Zgłoszono kilkadziesiąt poprawek. Projekt zakłada, że ustawa powinna wejść w życie pod koniec tego roku, a sędziowie pokoju rozpoczną urzędowanie od 1 stycznia 2025 r. Ich wybory mogłyby być przeprowadzone razem z wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Wprowadzenie instytucji sędziów pokoju jest jedną ze sztandarowych propozycji programowych Kukiz’15.
RCh/ opr. DySzcz